Grupa zwiadu "Manegarm" - wataha na łowach.
-
Folkmar, melduj – odezwał się nieco zniekształcony głos w
radiu.
-
Cel namierzony. Wejście do pompowni ścieków. Gyrd i Frodi mają na
muszkach obstawę. Daj sygnał i złowimy całą trójkę
-
Świetnie, zaraz będę z Haldvanem na miejscu. Tym razem bydle nam
się nie wywinie. Cicha radiowa do odwołania. Bez odbioru.
-
Cwana bestia, jak na orka. Zręcznie kluczył – mruknął z boku
Gyrd poprawiając ostrość lunety. Folkmar skrzywił się. To
polowanie zaczynało się już za bardzo przeciągać. Nawet
Przewodnik już zdawał się powoli niecierpliwić. Tak. Tym razem
bydle się nie wywinie. Opowiedział kompanom gestami. Cisza. Nie
zdradzić pozycji. Pilnować zwierzyny.
-
Na pozycji, na mój znak. Cel!
-
PAL, WILCZKI! GRAHAHA! - gardłowa parodia ludzkiej mowy wdarła się
na bezpieczną częstotliwość zwiadowców.
Eksplozja
segmentu okolicznych budynków zrzuciła ich z przyjętych pozycji.
Gyrd ledwie zdążył chwycić się rampy. Przerzucił się na drugą
stronę i doskoczył na resztki urwanego balkonu szczerząc kły.
Folkmar i Frodi nie mili o co zaczepić rąk. Młodszy zwiadowca
wyrżnął w miejsce gdzie jeszcze chwilę wcześniej stał jego
dowódca. Błyskawicznie przetoczył się i wspiął na nogi
przykładając broń do oka. Po czy natychmiast ją puścił próbując
osłonić się przed lawiną gruzu, która zdążyła już zupełnie
zakryć Halvdana. Po zielonoskórym maeleficarum nie było śladu.
Folkmar spędził kilka minut wykopując się na powierzchnię.
Hreida stał parę kroków dalej węsząc. Zarośniętą twarz
doświadczonego łowcy wykrzywiał paskudny grymas, ale w oczach było
coś innego niż niż gniewna irytacja. Jakby… podziw?
-
Drugi. Raz. - warknął kręcąc głową.
-
Draniu, zaimponował ci? - Halvdan patrzył na Przewodnika z
rozbawieniem i niedowierzaniem.
-
Har! Widać mam tu w końcu godną zwierzynę.
-
Na Wszechojca! Chodźmy ubić w końcu to bydle. Polowanie
polowaniem, ale ileż można ganiać orka.
-
Przynajmniej jak go ubijesz to poczujesz, że coś osiągnąłeś –
zawołał Gryd schodząc z góry.
-
Łapmy drania, czuje, że jest blisko – Hreida wydął nozdrza. -
Więc i ta misja jest o krok od końca. Zacznijmy to polowanie na
serio, wkrótce mają przyjść nowe rozkazy.
-
Zwłaszcza, że nie tylko to zielone ścierwo tu jest. - Kiwnął
głową pokazując niewyraźną, oddalającą się w ruiny postać. -
Czeka nas tu więcej zabawy niż się nam wydawało. Takie mam
przeczucie.
-
Przeczucie ma, hoho! Wiedzący nasz! Tamtego pajaca widać jak na
dłoni, nie trzeba przeczuć, tylko otwarte oczy.
-
A stuliłbyś pysk! Zbieramy się Hreida?
-
Obaj stulcie pyski. Ruszamy.
Bez
słowa, w skupieniu, zwiadowcy zaczęli sunąć szybkim lecz
bezgłośnym krokiem w kierunku dalszych ruin. Niczym wataha na
łowach. Wkrótce znowu wśród gruzów rozpłynął się nowy zapach
krwi.
* * *
Grupa zwiadu "Manegarm" |
Doświadczonych
zwiadowców z Vlka Fenryka w wir walki rzucił Michał czasem
nazywany Owcą (choć ostatnio w wilczej skórze). Stan osobowy
składu jaki, według podań skaldów, ruszył pod jego komendą
poniżej rozpisano:
Komentarze
Prześlij komentarz